Archiwum czerwiec 2005


cze 30 2005 A w piątek...
Komentarze: 2

...wyjazd do Zakopanego :) Góry... to jest własnie to, co dzieciaki takie jak ja lubią najbardziej :) Nie będę się wylegiwać na plaży w Gródku cały dzień, jeśli równie ślicznie (a  może i ładniej) mogę się opalić na szlaku... jak ostatnio jeździłam na rowerq to doszłam do wniosku, że fajnie byłoby mieć faceta, z którym możnaby dzielić pasje... biegać, wdapywać się na górki, śmigać rowerkiem :) A nie jakiegoś buraka, dla którego sport to tylko oglądanie meczu w telewizji... Hmmm.... marzy mi się ślub w małej górskiej wisce... tylko ja i On, a nie potańcówo-popijawa na 100 osób... AWF byłby fajny, ale za cienka na to jestem... więc zostaje Achitektura i Urbanistyka na Politechnice...  jak sie nie dostanę to nie wiem już co będę robić... projektowanie budynków to po prostu jest to coś... :) Ale to dopiero za rok :) A tymczasem, do zobaczenia na szlaku :)
                                               I'm lovin it ;)

my_strange_life : :
cze 24 2005 pfff.. aco mnie to wszystko obchodzi :
Komentarze: 1

... ja sobie wypije 2 piwa w zacisznym ogródku piwnym i mam to wszystko gdzieś...

my_strange_life : :
cze 23 2005 I dziwne rzeczy się dzieją, a dziać nie...
Komentarze: 1

Oj zamotało się, poplątało. Tak to jest jak impreza wybitnie się nie klei,  twoja miłość wyjechałą do Niemiec, a jedynymi sposobami na uratowanie wieczoru jest upicie się albo całowanie z qmplem. Tego pierwszego nie zdążyłam dokończyć bo napatoczył się Marcin... a Szymon wraca za 2 dni... a ja nie wiem czego chcę. Pewnie znowu okaże się że będę z facetem, do którego nic nie czuję poza tym że go lubię (drażnić;), moja miłość tragiczna, skrywana przed światem wróci, zdenerwuje się i szanse na cokolwiek całkowicie się rozpłyną (o ile wogóle takowe były :), albo postanowię wiernie-niewiernie czekać na swoją mołość i będę tak sobie czekać i czekać do usranej śmierci i żałowac w duchu że się nie brało "wróbla w garści" : Brzmi koszmarnie... powiewa debilizmem... zalatuje dylematami z rubryki "napisz do przyjaciółki" :

my_strange_life : :
cze 18 2005 Bajka na dobranoc o naiwnym dziecku, które...
Komentarze: 2

Zachwycił mnie jednego wieczoru, kiedy wpadł z kolegą na klasową imprezę. To był chyba jeszcze wrzesień zeszłego roku. Właściwie do dziś się zastanawiam, jakim cudem przez rok nie widziałam Go nigdy wcześniej w szkole. Przypomina mi się sytuacja, gdy 2 lata temu stałam ze znajomymi w gigantycznej kolejce do sekretariatu, żeby złożyć to pieprzone świadectwo i koleś wepchnął się perfidnie przede mnie. Byłam zła na siebie, że mu na to pozwoliłam, ale już taka jestem. Bezkonfliktowa. Wydaje mi się, że to był On. Tak to musiał być On, i ta jego koszulka w kratkę. Od razu skojarzyłam.
Dzień po poznaniu na imprezie ściął te swoje farbowane blond afro i spodobał mi się jeszcze bardziej. Próbowałam nawiązać bliższy kontakt przez znajomych. Nie wychodziło. W międzyczasie zaczęłam chodzić z jego najlepszym qmplem, moim kolegą z klasy. To było w październiku, nie trwało długo. Rozstaliśmy się bezboleśnie i jesteśmy dobrymi znajomymi. A ja wróciłam do wieczornych rozmyślań o tym z kolejki. Jak byłam jeszcze z Andrzejem zagadał do mnie na necie (Boże błogosław gg) i dzień po dniu coraz bardziej mnie interesował. Zaczęliśmy nieco więcej ze sobą rozmawiać także w realu, dużo mi opowiadał o sobie, intrygował mnie, zmieniał. Pobudzał do działania, do zmian na lepsze. cały czas wydaje mi się ideałem, nawet gdy próbuje mi dokuczyć robi to tak, że nie sposób się na niego gniewać. Jakieś 2 miesiące temu przyjaciółka powiedziała mi, że gadał o mnie z jej chłopakiem. Mówił, że jestem fajna, bardzo mnie lubi, i prosił o numer telefonu. Nie wiem czemu ten kretyn mu go nie dał. Z resztą teraz to już nieważne. I tak go ma. Cały czas zastanawiam się jak to jest, że nic wtedy nie zrobił. Nie jest osoba nieśmiałą. Na pewno nie. powszechnie znany, lubiany przez wszystkich, nie mający problemów z nawiązywaniem kontaktów. Problem w tym, że chyba właśnie taki jak ja. Wiele razy mówił mi, że nie potrafi podrywać dziewczyn, nie wychodzi mu to. Pamiętam jak kiedyś trzęsły mu się łapska jak ze mną rozmawiał. Też tak mam. czuję się dziwnie jak jest blisko. Chyba żadne z nas nie potrafiło zrobić pierwszego kroku, i z jego strony to, co było kiedyś po prostu się wypaliło. Przez te 2 tygodnie, po jego tygodniowej nieobecności gadałam z nim tylko raz na gg, tak jak kiedyś.. no i te przelotne teksty rzucane gdzieś w pośpiechu. Przedwczoraj wyjechał na tydzień. Wróci już w wakacje i pewnie się nie zobaczymy przez te 2 miesiące, chyba że przypadkiem. Dzień wcześniej szłam przez miasto z sks-u na kursy na prawko widziałam jak wlókł do domu ta swoją ogromną walizkę i machał z daleka. Miałam łzy w oczach. Dalej mam jak o tym piszę. Jest moim ideałem. Chciałam się jeszcze pożegnać następnego dnia, kliknęłam na gg... zero reakcji. Obraził się? Mam nadzieję że nie. Nie widziałam go dopiero 2 dni i jest mi cholernie źle. Przerażająco smutno. Wydaje mi się że to moja wina, że nie potrafiłam nic zrobić. Że teraz już za późno. Że w końcu musi mi przejść. Choć chyba nie chcę, żeby przechodziło.

my_strange_life : :
cze 16 2005 dół...
Komentarze: 3

Źle mi... Czuję zbliżająca się samotność,
bez wizji poprawy,
łzy same napływają do oczu...

my_strange_life : :