lip 26 2004

...zmienne wyobrażenie o samym sobie...


Komentarze: 3

O weselu nie ma co dużo gadać. Było fajnie. Przekonałam sie na własnej skórze, że "taki" taniec to nic trudnego, sama nie wiadomo kiedy zaczełam z qmplem tańczyć walca, o czym uświadomiono mnie dopiero gdy wróciłam do stolika. Ponadto poznałam kilka fajnych osób i na szczęście nie złapałam tej cholernej podwiązki ;)

Notkę, tak jak tą po powrocie powinnam napisać wcześniej, ale jakoś nie było okazji. Rano trzeba było odespać zerwaną nockę, a po południu okazało się że przyjechała koleżanka z Wiednia, z którą się dawno nie widziałam i trzeba było nadrobić zaległości. Dowiedziałam się między innymi, że Jackie w końcu ma faceta. Opowiadała mi o nim co nieco i to mnie skłoniło do przemyśleń. Moja koleżanka raczej nie powinna narzekać na swój wygląd. Sympatyczna, ładna i uśmiechnięta buźka, zawsze ładnie ułożone bląd włosy, mone, firmowe ciuszki. Nie jest typem wychuzonej modelki ale o nadwadze nawet nie ma co mówić. Fakt, zawsze marudziła, że jest za gruba ale zbytnio chyba się tym nie przejmowała. Z tego co oglądałam jego zdjęcie i słuchałam opowiadań o nim to (choć wiadomo, że wyobrażenia zakochanej często różnią sie od rzeczywistości) to koleś jest wysokim i przystojnym,  brunetem. Do tego tańczy breaka, nosi super ciuchy i na dyskach robi furrorę. No i w tym cały problem. Dziewczyna, której własciwie niczego nie brakuje do szczęścia oprócz kochającego faceta, gdy go wreszcie znajduje, dostaje gigantycznych kompleksów. Gdy zaproponował jej wspólny kurs tańca odmówiła i żaliła mi się, że napewno wyglądałaby przy nim beznadziejnie, bo on ma pewnie super wyczucie rytmu, nie to co ona. Oboje o tańcu towarzyskim nie mają pojęcia, ale ona z góry zakłda, że on będzie w tym lepszy :-/ Przyjaciółkom w takich sytuacjach razi się, że najważniejsze jest wnętrze i je zapewne on w niej dostrzegł i pokochał. Tylko która w to wierzy...? Przypomniało mi się jaki ja mam stosunek do siebie, gdy przypominam sobie jaki Łukasz jest przystojny, wysportowany i że, choć żadna się do tego nie przyzna, buja się w nim kilka lasek z mojej klasy i pewnie jeszcze wiele innych... Gdy patrzę w lustro po, nazwijmy to "doprowadzeniu swojego wyglądu do porządku" to nawet poprawiam sobie humorek, na fotkach też wychodze nieźle, ale gdy widzę Jego zupełnie o tym zapominam. Wiem że to chore porównywanie swojego ciała z facetem, ale tak właśnie robią zakochane dziewczyny. Miłość czasami potrafi niszczyć wyobrażenie o samym sobie, a to nie napawa mnie optymizmiem. Zmusza do morderczych diet, wydawania kasy na modne ciuchy, fryzjerów, kosmetyczki, zmiany zainteresowań, nawet wtedy gdy ukochany wcale o to nie prosi i ciągle wychwala nasz wygląd...

my_strange_life : :
eMODeO
31 lipca 2004, 14:51
taniec towarzyski... qrde, chciałabym do teo wrocic.... baaardzo...
eluś
27 lipca 2004, 23:26
też mam komleksy przy moim Ukochanym, choć zupełnie innego rodzaju, ale jednak sen mi z powiek spędzają czasami ...
26 lipca 2004, 16:57
wielu moich kumpli namawia swoje dziewczyny do odchudzania,ubierania sie \"kobieco\" itp.mi sie to nie podoba.dlaczego oni nigdy dla nas sie tak nie poswiecaja?ja przynajmniej nigdy nie spotkalam kogos takiego,kto dla mnie by sie zmienil wizualnie i szczerze mowiac nigdy tego nie wymagalam i wymagac nie bede bo i po co?pozdrawiam

Dodaj komentarz