...zmienne wyobrażenie o samym sobie...
Komentarze: 3
O weselu nie ma co dużo gadać. Było fajnie. Przekonałam sie na własnej skórze, że "taki" taniec to nic trudnego, sama nie wiadomo kiedy zaczełam z qmplem tańczyć walca, o czym uświadomiono mnie dopiero gdy wróciłam do stolika. Ponadto poznałam kilka fajnych osób i na szczęście nie złapałam tej cholernej podwiązki ;)
Notkę, tak jak tą po powrocie powinnam napisać wcześniej, ale jakoś nie było okazji. Rano trzeba było odespać zerwaną nockę, a po południu okazało się że przyjechała koleżanka z Wiednia, z którą się dawno nie widziałam i trzeba było nadrobić zaległości. Dowiedziałam się między innymi, że Jackie w końcu ma faceta. Opowiadała mi o nim co nieco i to mnie skłoniło do przemyśleń. Moja koleżanka raczej nie powinna narzekać na swój wygląd. Sympatyczna, ładna i uśmiechnięta buźka, zawsze ładnie ułożone bląd włosy, mone, firmowe ciuszki. Nie jest typem wychuzonej modelki ale o nadwadze nawet nie ma co mówić. Fakt, zawsze marudziła, że jest za gruba ale zbytnio chyba się tym nie przejmowała. Z tego co oglądałam jego zdjęcie i słuchałam opowiadań o nim to (choć wiadomo, że wyobrażenia zakochanej często różnią sie od rzeczywistości) to koleś jest wysokim i przystojnym, brunetem. Do tego tańczy breaka, nosi super ciuchy i na dyskach robi furrorę. No i w tym cały problem. Dziewczyna, której własciwie niczego nie brakuje do szczęścia oprócz kochającego faceta, gdy go wreszcie znajduje, dostaje gigantycznych kompleksów. Gdy zaproponował jej wspólny kurs tańca odmówiła i żaliła mi się, że napewno wyglądałaby przy nim beznadziejnie, bo on ma pewnie super wyczucie rytmu, nie to co ona. Oboje o tańcu towarzyskim nie mają pojęcia, ale ona z góry zakłda, że on będzie w tym lepszy :-/ Przyjaciółkom w takich sytuacjach razi się, że najważniejsze jest wnętrze i je zapewne on w niej dostrzegł i pokochał. Tylko która w to wierzy...? Przypomniało mi się jaki ja mam stosunek do siebie, gdy przypominam sobie jaki Łukasz jest przystojny, wysportowany i że, choć żadna się do tego nie przyzna, buja się w nim kilka lasek z mojej klasy i pewnie jeszcze wiele innych... Gdy patrzę w lustro po, nazwijmy to "doprowadzeniu swojego wyglądu do porządku" to nawet poprawiam sobie humorek, na fotkach też wychodze nieźle, ale gdy widzę Jego zupełnie o tym zapominam. Wiem że to chore porównywanie swojego ciała z facetem, ale tak właśnie robią zakochane dziewczyny. Miłość czasami potrafi niszczyć wyobrażenie o samym sobie, a to nie napawa mnie optymizmiem. Zmusza do morderczych diet, wydawania kasy na modne ciuchy, fryzjerów, kosmetyczki, zmiany zainteresowań, nawet wtedy gdy ukochany wcale o to nie prosi i ciągle wychwala nasz wygląd...
Dodaj komentarz