Dowiedziałam się dziś, że ktoś ma do mnie ogromne zufanie, że zdradza mi swój sekret, bo uważa, że może na mnie liczyć... powinnam się cieszyć... cieszę się, kurwa cholernie się cieszę, ale...
z jej maila jasno i wyraźnie wynika, że podoba nam się ten sam facet... Nie, nie ten z poprzedniej notki, raczej z ostatniej kwietniowej... Najgorsze jest to, że ona niczego nie podejrzewa i chyba nawet ma skrytą nadzieję że ja jej pomogę zrealizować marzenia... Czuję się podle... :( mam jej o wszystkim powiedzieć...?
Nigdy! Zawsze każdy może na mnie liczyć... mała zrobi zadania z matmy i da odwalić, mała zawsze wysłucha, doradzi, pomoże... Tylko, że jak ja mam problem to zwierzam się internetowym przyjaciołom bo nie ma takiej osoby w realu, której mogłabym powierzyć wszystkie swoje sekrety, choć oni powierzają mi swoje, i czują, że zostawili je w bezpiecznym miejscu... jasne, nikomu nie powiem i będę udawała, że wszystko w porządku... jak zawsze. Jestem w tym mistrzynią...