Komentarze: 4
Cała moja rodzina wyjechała na Słowację. Na narty. Na tydzień. Zostałam bo podobno miałam się uczyć do matury. Podobno. Jetem sama w domu, nie licząc babci i dziedka za płotem i robotników od remontu w dzień. I tak okropnie mi ich brakuje. Zaprosiłam jedne koleżanki na jedna nockę, drugie na drugą. W sumie wczoraj nie było mnie w domu prawie wcale, dziś wcale. Jakie to beznadziejne uczucie wracać do "domu" i wiedzieć że nikt nie czeka. Uświadomiłam sobie, że jednak nie mogę być starą panną. Do tej pory nie przerażała mnie taka wizja. Wymysliłam sobie rólkę tak zwanego nowoczesnego singla... kariera, "dochodzący partner" bla bla bla... Nie chcę tak. Nie chcę sama. Wracać do pustego mieszkania. Nie chcę mieszkać z rodzicami na tej wsi. Chcę mieć rodzinę, męża, dzieci :) A teraz... nie chcę koleżanek w domu, nie chcę robić imprezy, nie chcę się wyrywać gdzie chcę, nie chcę komputera od rana do wieczora na wyłączność. Chce Moją Mamę, Mojego Tatę i Moich Dwóch Braci.
Po dzisiejszym wypadzie do centrum handlowego z kolegą i spędzeniu z nim całego dnia, dowiedzeniu się co nieco, doszłam do wniosku że facetom okropnie zależy na wyglądzie... swoim i dziewczyn, z którymi się spotykają. Tylko sa bardziej szczerzy i potrafia się do tego przyznać. Po drugie, dziękuję Bogu, że jestem w miarę ładna. Po trzecie, dziękuję Bogu że obdarzył mnie rozumem. Po czwarte dziękuję Mojej Mamie że wychowała mnie zgodnie z pewnymi zasadami i dzięki temu mając od trzech dni dziewiętnaście lat nadal nie daję dupy, jestem dziewicą i jestem z tego dumna.
Jeden facet kreuje si na niewiadomo co (alkoholika?) podnieca się tym że ma kaca, przeżywa to całą niedzielę, przelicza ile wypił, a ile to dawka śmiertelna. Nie wiem. Kiedyś był normalny. Drugi sam nie wie czego chce. Trzeci czepia się mojej przyjaciółki i mówi o niej same złe rzeczy w mojej obecności, przyznając że robi to po to żebym jej powiedziała. Czwarty zdziwia. Piąty się stoczył na samo dno debilizmu, szósty chyba ma dziewczynę a siódmy chce do mnie wrócić.
Wszyscy mamy fajnie w domu... przeżyjemy...