Komentarze: 10
Ani się obejrzałam, a tu już dawno po setnej notce... ponad rok prowadzenia bloga.
A u mnie ostatnio chyba zwiększyło się tempo. Brakuje mi czasu, później wracam do domu, bo włściwie nie mam ochoty tu wrcać, mimo że nic strasznego się nie dzieje.
Mój facet właśnie kończy chorować. Tzn chyba już zrowy jest. Najpierw tydzień totalnej fascynacji sobą, codzienne randki itepe, teraz tydzień rozłąki. No oprócz tej środy, gd postanowiłam być tak dobra i go odwiedzić.
Szkoda że mnie nie zaraził tymi swoimi wirusami. Chętnie zrobiłabym sobie wolne od szkoły... taki tygodniowy urlopik, żeby nadrobić zaległości z ostatniego miesiąca... A potem nadrabianie zaległości z tego tygodnia :/ Chyba jednak coś takiego nie ma większego sensu. Miałam się pouczyć w weekend. Jak zwykle gówno z tego wyjdzie bo przyjeżdża kuzynka. Z resztą nawet gdyby nie przyjechała to nie miałoby to większego wpływu na stan mojej wiedzy.
A wrtacając do bliźniaka, to dobrze mi z Nim.
Nie czuję żadnej presji z jego strony w jakimkolwiek kierunku. Nie planuje wspólnej przyszłości jak mój były, nie pyta ile chciałabym mieć dzieci, nie naciska, nie żąda wyznań, nie nadurzywa słowa "kocham".
Po prostu jest...
o ile nie choruje ;)