Komentarze: 2
Podziwiam ludzi, którzy mają odwagę schować dumę do kieszeni i wciągnąć rękę do zgody. Sama nie zawsze tak potrafię. Ale staram się, naprawdę staram się z tym walczyć. Bo chcę się zmieniać na lepsze :)
Hmm... może i jestem niedzisiejsza, ale nie potrafię się narzucać. Zwłaszcza jeśli chodzi o facetów. Około godziny 1-2 dopadła mnie półmetkowa deprecha i straciłam ochotę na zabawę. Obserwowałam koleżankę, która cały czas wyciągała naszych klasowych mężczyzn do wolnych kawałków. Qrcze, może to i było żałosne i śmieszne narzucanie się, ale ona naprawdę dobrze się bawiła...
A ja po prostu tak nie umiem. Nie umiem pochodzic im pod rękę, siadać na kolanach tak po prostu... Może źle robię, ale po prostu nie umiem tak. Mnie naprawdę większą przyjemność sprawia, gdy facet sam od siebie znajdzie mnie tam gdzieś przysypiającą w kącie, poprosi do tańca, przytuli tak mocno jak wczoraj, gdy wiem, że właśnie mnie chce przytulać...
Ech... fajnie było :)
A dziś odwiedziłam 3 pobliskie cmentarze. I uświadomiłam sobie, że właściwie jeszcze nikt tak naprawdę mi bliski nie odszedł. Nie znałąm tych ludzi, na których grobach zapalałam znicze... Nie było mi smutno... może tylko tak ogólnie nastrój się udzielił...